Oczekiwania jak nigdy, rzeczywistość jak zawsze – tak bawi się leniwa załoga DrTusza

Zaczęło się ambitnie – młodzież poniżej 26 r.ż. stanowiąca blisko ⅓ kadry przedsiębiorstwa DrTusz wyszła z inicjatywą spotkania integracyjnego w nieznanej firmie dotąd formie. Żądni przygód, wysportowani i pełni zapału pracownicy Magazynu wystosowali prośbę do kierownictwa o zgodę na organizację firmowego paintballa na jednym z podbiałostockich pól.

Z nadzieją na entuzjazm i wysoką frekwencję kolegów i koleżanek utworzyli specjalną ankietę, w której można było określić swój stosunek do nowatorskiego pomysłu. Co interesujące, na firmowe spotkanie przystało ponad 50% pracowników. Przygotowania do wielkiego dnia ruszyły.

Jak donosi nasz informator, dodatkową, aczkolwiek nie główną atrakcją spotkania, było integracyjne ognisko z kiełbaskami, co przyciągnęło niezdecydowanych, a także, co szokujące w kontekście sportowego charakteru wydarzenia – Marcina Górskiego.

“ Jak ma być ognisko, to trzeba dopilnować, żeby kiełbasa była najwyższej jakości. Trudno – grał nie będę, ale ktoś przecież musi się tym zająć” – tłumaczył swoją decyzję, zapytany przez naszą redakcję.

Redakcja Rudelka widziała już różne rzeczy, dlatego postanowiła na własne oczy przekonać się, czy szumnie zapowiedziany paintball, który miał przełamać rutynę i odciągnąć pracowników przedsiębiorstwa od spotkań przy stole, zdał egzamin.

Przyjechaliśmy na miejsce z godzinnym opóźnieniem, co nie przeszkodziło nam zaobserwować, co się następuje:

w domniemanych rozgrywkach, których nawet nie byliśmy świadkami wzięła udział garstka osób, o czym świadczyły szczątkowe ślady farby na ubraniach kilku pracowników. Nie ma natomiast  pewności czy były to świeże zabrudzenia czy już kilkudniowe.
sercem spotkania było ognisko, nad którym postawiony został trójnóg, a na nim: ser pleśniowy, boczek, warzywa a także wysokiej jakości kiełbasa (nie jakaś pospolita toruńska). Nie zaobserwowaliśmy śladów użycia kijków na kiełbaski 
biesiadników było znacznie więcej niż domniemanych graczy. Ci z czystymi ubraniami siedzieli przy suto zastawionym stole, a w tle grała biesiadna muzyka.
i jeszcze jedno – typowy paintball firmowy to około 3-4 godzinne spotkanie, włączając w to czas rozgrywek. Zastane spotkanie przeciągnęło się do późnych godzin nocnych.

Przyznamy, że zastane wydarzenie niczym nie różniło się od typowych dla DrTusza spotkań integracyjnych. Na liście obecnych na spotkaniu pojawiły się nazwiska, których zapał do sportu jest wątpliwy. Zapytaliśmy jedną z osób, dlaczego przyszła na firmowy paintaball, a prawdopodobnie nie brała w nim udziału. Chcąca pozostać anonimową odpowiedziała: 

„Marcin z działu wysyłek powiedział, że organizuje grilla firmowego. Nie wiedziałem, że termin i miejsce się pokrywają. Dowiedziałem się na miejscu, ale w sumie co za różnica. Po co grać, jak można nie i też dobrze spędzić czas?”

That’s the spirit!  Ludzie wychodzą z DrTusza, ale DrTusz z ludzi nigdy.