Aleks ZAWSTYDZA kolegów tężyzną! Czy to da się zatrzymać?!

W zdrowym ciele, zdrowy duch. Pracownicy przedsiębiorstwa DrTusz od lat żyją według tej zasady. Uprawiają sport nieustannie w godzinach pracy. Przenoszą kartony z drukarkami, pokonują schody, by dostać się do socjalnego, schylają się po asortyment sklepu. Gdyby obliczyć wspólną ilość kroków, jaką przychodzi im pokonać na co dzień, z pewnością można już mówić o maratonie.

Jednak nie samą pracą człowiek żyje. Okazuje się, że niektórzy pracownicy uprawiają sport zupełnie celowo i interesownie. Powiedzielibyśmy nawet – hobbystycznie!  Są wśród nich biegacze, zapaleni rowerzyści, piłkarze, pływacy, a ostatnimi czasy nawet wielbiciele ciężarów.

To ostatnie staje się tematem nr 1 w firmie. Jak donosi nasz informator, utworzyła się nieformalna sekcja „ciężarki i ciężarówki” (nie wiemy, czy ma to związek z Anetą i Marleną), która kilka razy w tygodniu wymyka się w godzinach popołudniowych do pobliskiej siłowni.

Po co? Rzekomo w celu integracji i rozwoju tężyzny fizycznej. O ile z pewnością wspólne ćwiczenia mogą pozytywnie wpłynąć na kontakty międzyludzkie, to słychać pierwsze głosy wśród firmowych kanapowców, że “Ciężarki i ciężarówki” wprowadzają niezdrową atmosferę rywalizacji i generują problemy, które dotąd nie były znane.

Oto wybrane skargi, które trafiły na naszą skrzynkę (tylko dla ludzi o mocnych nerwach):

“Ostatnio na klatce schodowej chciałem ominąć Dawida, ale się nie dało. Jego barki zajęły całą szerokość.”
“Otwieram lodówkę, a tam nie ma miejsca. Wszystkie półki wypchane wysokobiałkowym cateringiem Pawła! Wiecie, ile plastiku to generuje?”
“Ja nie wiem, co oni tam na tej siłowni biorą, ale ostatnio zadzwoniłam do Przemka, a odebrał jakiś gość z niskim głosem i upierał się, że on to on. A to nie był on. Przemek to taki pan tenorek, a tu wjechał gruby bas.” 
“Chciałem przejść przez magazyn to się nie dało. Junior rozstawił wszędzie kartony i robił pompki. Tłumaczył się, że po południu nie będzie miał czasu, żeby skoczyć na siłkę”

Z naszych ostatnich donosów wynika, że presja wywołana przez formację spowodowała, że współpracownicy zaczęli się czuć wyobcowani. Niektórzy nawet ulegli i dołączyli do przykoksowanych kolegów, bojąc się odrzucenia i będąc pod ich ogromnym wpływem.

Karol, świeżo upieczony tato, który nie ma czasu na wizyty na siłowniach, zapytany o to, czy czuje się odtrącony i wykluczony odpowiada krótko: nie.  

W takiej sytuacji znalazł się jednak Aleks. Co ciekawe, okazało się, że na efekty treningów nie musiał czekać tak długo, jak stali bywalcy siłowni.

Jak donosi nasz informator w dniu debiutu zrezygnował zupełnie ze słodyczy, a po schodach zaczął wchodzić, nie wbiegać, jak to ma w zwyczaju. Tłumaczył się chcęcią gromadzenia siły na wieczór. Co wydarzyło się na treningu? Nie wiemy.

Wiemy natomiast, że już następnego dnia nie był w stanie swobodnie przejść przez drzwi do swojego biura a odzież wierzchnia ledwo wytrzymywała napięcie na klacie. 

Z relacji naocznych świadków wynika, że szybki przyrost tężyzny fizycznej spowodował także trudności z przemieszczaniem się między krzesłem a ścianą w socjalnym, a w efekcie prawie strąceniem obrazu. To nie zdarzyło się nawet Dawidowi, który był w szoku, gdy się dowiedział.

Jak myślicie – ojcowie założyciele „Ciężarków i ciężarówek” mają powody do zazdrości? Slack nam podpowiada, że coś jest na rzeczy.

Post Scriptum STO LAT ALEKS!
Czego mu życzycie?